Psie niebo

 Gdy odchodzi przyjaciel.....
 
                                                               Dokąd idą psy, gdy odchodzą?
                                                               No, bo jeśli nie idą do nieba
                                                               To przepraszam Cię, Panie Boże
                                                               Mnie tam także iść nie potrzeba.
 
                                                                           Barbara Borzymowska
 
Pewnego dnia zauważamy, że nasz czworonożny przyjaciel opada z sił, więcej śpi, trudniej go nakłonić do zabawy, a jego pyszczku pojawiają się siwe pasemka. Jeszcze nie wierzymy, jeszcze wmawiamy sobie, że to choroba, która na pewno przejdzie. Dopiero wizyta u weterynarza uświadamia nam brutalną prawdę – nasze ukochane zwierzę po prostu starzeje się. Jego samopoczucie staje się coraz gorsze, zaczynają atakować choroby. Prędzej czy później nadchodzi czas, kiedy trzeba się pożegnać. Jedni mówią, że zwierzę zdycha, inni uważają  to słowo za obraźliwe.
(...) nie ma różnicy między śmiercią zwierzęcia a śmiercią człowieka. Umieramy tak samo. Jesteśmy braćmi w śmierci. A jednak nasz pęd do rozróżniania, dzielenia natychmiast zaciemnia ten prosty fakt. Zaczyna się już od słów: ludzie umierają, zwierzęta zdychają – pisze Olga Tokarczuk na stronie internetowej Fundacji Kobiecej eFKa.
 
                                       Trudne decyzje
 

W którejś z przeczytanych książek napotkałam zdanie, że jeśli trzeba wybierać pomiędzy cierpieniem człowieka i psa to lepiej, żeby cierpiał człowiek. Odnosiło się to do eutanazji.
Sama starość nie jest oczywiście powodem do  podjęcia dramatycznej decyzji. Czasem jednak choroba, która atakuje nasze zwierzę jest nieuleczalna i towarzyszy jej nieustanne cierpienie. Odejście z tego świata kończy mękę zwierzęcia, ale zaczyna kolejną – właściciela. Na forach internetowych można spotkać wiele wypowiedzi, których autorzy skarżą się na swój ból po stracie ukochanej istoty. Inni ich pocieszają, ale między słowami otuchy, często ukryty jest strach o los własnych zwierząt, z którym też trzeba będzie się kiedyś rozstać. I ból, że nie możemy liczyć na spotkanie z nimi z wieczności, bo one odchodzą na zawsze, giną gdzieś w nicości....
 
                                            Tęczowy Most
 
Na tę stronę  (w wersji angielskiej: Rainbow Bridge -  przyp. aut.) zaglądają wszyscy, którzy cierpią po rozstaniu z psem czy kotem.. Ta poetycka przypowieść w najtrudniejszych chwilach daje odrobinę otuchy. I nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone:
" Ta część nieba nazywana jest Tęczowym Mostem. 
Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś, kto pozostał po tej stronie, udaje się na Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi mali przyjaciele mogą bawić się i biegać razem. Mają tam dostatek jedzenia, wody i słońca; jest im ciepło i przytulnie (...)
W raju dla zwierząt nie ma starości ani chorób, jedyne co dolega jego mieszkańcom, to tęsknota za pozostawionym po drugiej stronie opiekunem. Aż kiedyś:
(...) jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy są skupione, jego spragnione ciało drży. Nagle opuszcza grupę, pędząc ponad zieloną trawą, a jego nogi poruszają się coraz prędzej. 
Ogromna radość ogarnia istotę ludzka i zwierzęcą, kiedy witają się po długiej rozłące. A potem wkraczają na Tęczowy Most. Już razem.
 
                                        Niebo tylko dla ludzi
 
- Czy zwierzęta po śmierci mogą iść do nieba?  - Oczywiście, przecież one nie mają niczego na sumieniu, są czyste – odpowiedział mi bez namysłu pewien miłośnik psów.
No właśnie, są czyste, bezgrzeszne ale w myśl dogmatów religijnych nie mają nieśmiertelnej duszy. Co najwyżej taką roślinno-zwierzęcą, która znika wraz z bytem materialnym.
Wielu osobom trudno się z tym pogodzić. Do niedawno, wręcz w złym tonie było okazywanie bólu po stracie psa czy kota. A już cichutkie nawet wyrażanie nadziei, na powtórne spotkanie z przyjacielem, w niebie było uważane prawie za herezję. 
Dziś kiedy rzesza miłośników zwierząt urosła, a większość  z nich nie wstydzi się przyznawać do ogromnego znaczenia, jakie mają w ich życiu czworonożne istoty, Kościół katolicki zmienił nieco swoje podejście. Oczywiście, dogmaty pozostają niezmienione, ale okazuje się, że i z tej  sytuacji można znaleźć wyjście, a jego wyrazicielami są co bardziej postępowi księża.
Jeden z katolickich programów TVP poświęcony był zagadnieniu zwierząt i ich  szansom na dostanie się do raju. Wypowiadał się w nim jezuita, o. Remigiusz Recław, który oświadczył, że zwierzęta mogą iść do nieba, ale to zależy od... człowieka. Jeśli właściciel znajdzie się w raju i stwierdzi, że nie może być szczęśliwy bez ulubionego psa czy kota, to Bóg sprawi, że i zwierzątko się tam znajdzie.
Ta elastyczność poglądów jest prawdopodobnie związana z coraz częściej pojawiającą się u nas modą na religie Wschodu, np. buddyzm, czy czerpiący z niego pewne elementy New Age. Wielu młodych pociąga w tym ruchu właśnie troska o przyrodę i zwierzęta. 
Nie zapomniał o tym, także wspomniany jezuita, który pod koniec programu nie omieszkał wspomnieć o niebezpieczeństwie, które czyha na osoby obdarzające zwierzęta miłością, należną tylko ludziom.
 
                             Katolicy dyskutują
 
O wadze zagadnienia może świadczyć fakt, że temat zwierzęcej duszy trafia także na fora katolickie. Na jednym z nich czytelnik przedstawia bunt uczennic na lekcji religii. Kiedy katechetka oświadczyła im, że osoby wierzące w zwierzęcą duszę, stawiają się poza kościołem katolickim, dziewczynki oświadczyły, że... w takim razie zainteresują się buddyzmem.
Na wątpliwości czytelników na forum odpowiada także jezuita (widać ten zakon, tradycyjnie zajmujący się nauczaniem, najszybciej reaguje na światopoglądowe zmiany). Co prawda i on nie przyznaje czworonogom prawa do posiadania duszy, a co za tym idzie życia pośmiertnego, ale nie neguje nadziei, że jakaś forma bytu naszych ulubieńców może być w niebie dopuszczalna.
 
                         Do nieba – tylko z przyjacielem!
 

Na koniec, angielska opowieść, którą znalazłam także na wspomnianym forum. Przytaczam ją w wolnym tłumaczeniu, w streszczeniu:
Pewien człowiek spacerował ze swoim psem. Dopiero po jakimś czasie, zorientował się, że zarówno on, jak i jego czworonożny przyjaciel nie żyją. Przypomniał sobie moment śmierci i zaczął zastanawiać się, dokąd zaprowadzi ich droga. 
Po pewnym czasie zobaczyli wspaniała bramę, która wyglądała tak, jakby była z macicy perłowej i ulicę ze szczerego złota. Podróżnik w zaświatach zauważył siedzącego nieopodal mężczyzną. Dowiedział się, że właśnie stoi przed brama nieba.
Poprosił o nieco wody. Mężczyzna odparł, że bardzo chętnie ofiaruje mu wspaniałą, zimną wodę i zaprosił go do środka. Zaznaczył jednak, że zwierzęta nie mają tam wstępu.
Spragniony podróżnik zrezygnował z pozostawienia przyjaciela i podjął przerwaną wędrówkę. Wkrótce ujrzał farmę, wokół której brakowało ogrodzenia, a brama wyglądała tak, jakby nigdy nie była zamykana. Tam ujrzał mężczyznę pod drzewem. Także poprosił go o wodę i szybko otrzymał wskazówkę, gdzie znajduje się pompa, z której mogą napić się do woli on i jego pies.
- Co to za miejsce – zapytał podróżnik?
- To niebo, proszę pana – odparł mieszkaniec zaświatów.
- Myli się pan – zaoponował podróżnik. – Tamten mężczyzna mówił, że to niebo.
- Ma pan na myśli to miejsce z perłową brama i złotymi ulicami? To było piekło.
- Tak? I nie przeszkadza panu, że podszywają się pod was?
- Nie, proszę pana, jesteśmy im wdzięczni, że przysyłają do nas tylko takich ludzi, którzy nie pozostawiają swoich najlepszych przyjaciół.   
 
 
                                                                 Marta Górska

powered by QuickCMS