WALENTYNKOWY PREZENT - HODOWCZYNI MAGDA D. SKAZANA PO 2 LATACH !!!

NASZA PONAD 2-LETNIA WALKA UKORONOWANA PRAWOMOCNYM SKAZANIEM !!!💪💪💪
 
WALENTYNKI - DLA NAS CHYBA BĘDZIE JUŻ ZAWSZE ŚWIĘTEM MIŁOŚCI I SPRAWIEDLIWOŚCI DLA ZWIERZĄT
 
Sporo tego czytania, ale warto - zrozumiecie jak trudne jest dochodzenie sprawiedliwości.
Dziś możemy ogłosić, że Magdalena D., hodowca ZKWP z Piły, jest skazana prawomocnie za znęcanie się nad zwierzętami!
 
Teraz też wolno nam opisać całą sytuację, proces sądowy i pokazać materiał, którego nie mogliśmy pokazać do dziś. Musimy też w skrócie opisać całą tę historię, bo to historia niebywała – pełna zaskakujących zachowań wymiaru sprawiedliwości, szykanowania członków naszej Fundacji i hejtu.
25 marca na dwa adresy mailowe Fundacji Mondo Cane przyszło zgłoszenie o znęcaniu się nad zwierzętami w Pile, zawierające informacje i 3 zdjęcia zagłodzonego psa. Mail był podpisany danymi osobowymi. 27 marca 2019 r. inspektorzy i wolontariusze fundacji wraz z lekarzem weterynarii udali się pod wskazany adres celem weryfikacji zgłoszenia. Stan psa wskazywał na znęcanie się nad nim więc na miejsce wezwana została policja. Wspólnie z policją podjęto decyzję o odbiorze czasowym 12 zwierząt – w tym psa ze zgłoszenia. Fundacja jeszcze tego samego dnia złożyła na policji w Pile doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 35, w zw. Z art. 6 Ustawy o ochronie zwierząt, a po 10 dniach – pismo w sprawie odbioru w trybie art. 7.3 do Urzędu Miasta Piła.
 
W trakcie postępowania przygotowawczego nie zauważano naszych wniosków dowodowych, utrudniano dostęp do akt, prowadzono przesłuchania, dręcząc naszych świadków.
Magdalena D. po interwencji złożyła zawiadomienie o przywłaszczeniu jej zwierząt. Dodatkowo usiłowała, zaraz po interwencji siłą odzyskać swoje psy, najeżdżając klinikę w Poznaniu, w której przebywały. Próba odebrania psów skończyła się interwencją poznańskiej policji, która uniemożliwiła próbę zafałszowania materiału dowodowego.
 
18 kwietnia, od godz. 6.00 rano policjanci z Piły zaczęli najeżdżać miejsca przebywania odebranych psów w Poznaniu, pierwsze kroki skierowano do mieszkania Diany W., u której przebywał najbardziej dręczony pies, prawie śmiertelnie zagłodzony wyżej rasy wyżeł weimarski. Po trzech tygodniach właściwego odżywiania prawie uzyskał już prawidłową wagę i zagłodzenia nie było widać, policja zmusiła opiekunkę do wydania psa i natychmiast przekazała go
Magdalenie D., osobie, na którą złożono zawiadomienie o znęcaniu się. Tak więc pies – dowód rzeczowy – oddany został pod opiekę osobie, która się nad nim znęcała i doprowadziła prawie do śmierci.
Przeszukano siedzibę poznańskiego oddziału Fundacji, żądając dokumentacji, którą policja otrzymała kilkanaście godzin wcześniej.
 
Szukaliśmy wszędzie pomocy – w Pile działo się bezprawie, składano na nas doniesienia, hejtowano. Zostaliśmy oskarżeni o zabór, przywłaszczenie, a sprawa karna w sprawie znęcania się wlokła się niemiłosiernie.
Doniesienie o przestępstwie złożył na nas również Związek Kynologiczny w Polsce, Oddział Bydgoszcz. Hodowcy ZKWP do tej pory nie widzą nic złego w warunkach, w jakich utrzymuje zwierzęta ich honorowa członkini.
Pomogło wystąpienie w Sejmie, na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Opowiedzieliśmy tam tę niewiarygodną historię i wręczyliśmy Komendzie Głównej Policji całą teczkę dowodów na niewłaściwe działanie organów ścigania w Pile.
Ujawniliśmy też publicznie, że szefem Prokuratury Rejonowej w Pile jest prywatnie żona Prezesa Sądu Rejonowego w tym samym mieście, co jest niedopuszczalne. Może dlatego wszystkie nasze zażalenia na organy ścigania były oddalane. Szefowa Prokuratury została w wyniku tego posiedzenia usunięta ze stanowiska.
 
Po miesiącach szykan, utrudniania postępowania i hejtu, Prokuratura nie miała jednak wyjścia – musiała sporządzić akt oskarżenia w sprawie wyżełki Lali. Na jej temat wypowiedziało się 4 lekarzy weterynarii, były wyniki badań. Oczywiście pozostałe 11 psów nam „umorzono” i oczywiście Sąd Rejonowy w Pile podtrzymał to umorzenie – do czasu. Rok później wzruszyliśmy sprawę, została ona przeniesiona do innej prokuratury i sprawa z aktem oskarżenia trafiła już do sądu. Jako druga, gdzie Magdalena D. zasiada na ławie oskarżonych za znęcanie się nad zwierzętami. Teraz jako osoba już skazana prawomocnie.
 
W trakcie przewodu sądowego, w naszej ocenie, sprawa była prosta. Na rzecz hodowczyni nie zeznawał w zasadzie nikt, nawet jej mąż i znajomy lekarz, który rzekomo leczył Lalę, pogrążyli ją.
Materiał dowodowy wskazywał tylko na jedno – znęcanie się było umyślne, pies nie był nigdy leczony, jej stan pogarszał się przez 5 miesięcy bez żadnej reakcji ze strony hodowczyni. Lala była odpadem hodowlanym, nie zasługującym nawet na karmienie.
 
Lansowana przez obronę teza, jakoby Lala cierpiała na niedoczynność tarczycy skutkującą wychudzeniem, wzbudzała zdumienie i uśmiechy politowania wśród lekarzy – nie ma bowiem na świecie przypadku, aby ssak w wyniku niedoczynności chudł – zawsze jest odwrotnie.
Ocenę stanu Lali zrobiło 5 lekarzy weterynarii, w tym jeden biegły sądowy, powołany w sprawie. Fragmenty ich orzeczeń poniżej. Dwóch w pierwszych dniach po odbiorze tego udręczonego psa. Możecie poczytać poniżej.
 
Sąd nie mógł nie skazać Magdaleny D., ponieważ nie przemawiało za nią nic. Nie pomogły miny, łagodny głos oskarżonej, kreowanie się na ofiarę, ataki na nas. Wszyscy uczestnicy interwencji zeznawali jednoznacznie. Szkoda, że nie możecie wysłuchać tych zeznań, szkoda, że nie możecie poczuć smrodu, jaki oni czuli po wejściu do tej strasznej hodowli.
 
Dziękujemy z całego serca za profesjonalizm i reprezentowanie nas w tej sprawie Mecenas Katarzyna Topczewska – jest najlepsza!
 
Sprawiedliwość zwyciężyła. Po 2 latach, wielu nieprzyjemnościach dla nas, kilku terminach sądowych. Oczywiście dla nas kara jest za niska. Zawsze jest za niska. Szczególnie, gdy ma się do czynienia z kimś tak cynicznym, bo jakże cynicznym hipokrytą trzeba być, żeby twierdzić, że to wszystko kłamstwo – kłamiemy my, prokuratura, świadkowie, lekarze, wyniki badań, zdjęcia.
 
Trzeba przyznać, że oskarżona broniła się dzielnie, oprócz zawiadomienia o przestępstwie z ZKWP, sama składała ich wiele, byliśmy oskarżani o zabór, wtargnięcie, przywłaszczenie, zniesławienie. I wszystko umorzono, bo działaliśmy zgodnie z prawem.
 
A my dziś świętujemy. Bo to była ciężka walka. Zdumienie budzi fakt, że ciągle są osoby, które uważają, że skazana Magdalena D. to anioł. Często są to osoby z ZKWP, dla których od lat Magdalena D. wykonuje usługę handlingu, wożąc ich psy za opłatą po różnych wystawach. Rozumiemy, że to usługa potrzebna, ale może jednak należałoby się zastanowić czy wożone zwierzęta są bezpieczne, skoro wożący to osoba skazana prawomocnie?
 
Wielbiciele skazanej, co teraz powiecie? Jak wskazuje doświadczenie, pojawią się informacje o naszych układach, machlojkach, znajomościach w sądach, fałszywych zdjęciach i sfabrykowanych zeznaniach. Sugerujemy, żebyście byli ostrożni, bo będziemy bezwzględni. I zastanówcie się, może czas przestać się okłamywać? Badania to badania, zdjęcia prawie śmiertelnie zagłodzonego psa to nie reklama diety odchudzającej.
 
Poniżej skany części wyroku. Choć jest dla nas niewystarczający, uznanie skazanej winną wyczerpuje nasze poczucie sprawiedliwości. Apelacje składały obydwie strony, my żądaliśmy wyższej kary, obrona uniewinnienia, dziś podtrzymany został wyrok Sądu Rejonowego w Pile.
 
Bezsporną winę skazanej potwierdziły sądy dwóch instancji, a my mamy nadzieję na kolejne skazanie. Bez układów i kombinacji – siłą materiału dowodowego. I tego nam życzcie.
 
I pomagajcie w naszej walce.
 
RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ!
 
 
 
powered by QuickCMS